wtorek, 29 listopada 2011

Fantastyka spod znaku pyskatej baby


Jest świat, w którym magia stanowi część życia – to Dziwoziemia. I świat, w którym magia nie ma racji bytu – Niepełnia. Pomiędzy nimi znajduje się Rubież – wąski pas ziemi zamieszkany przez tych, którzy posiadają moce magiczne i mogą żyć w obu światach. Rubieżnicy trudnią się handlem między Dziwoziemią a Niepełnią, ich dzieci korzystają ze szkół w jednym lub drugim miejscu, ale są niezależni i rządzą się własnymi regułami. Przede wszystkim są praktyczni…Ponieważ nie są chronieni przez prawa Dziwoziemi i Niepełni, stanowią łakomy kąsek dla mrocznych sił.

Ci, którzy znają twórczość małżeństwa piszącego pod wspólnym pseudonimem Ilona Andrews zapewne nie zawahają się też sięgnąć po „Na krawędzi”. I nie zawiodą, się, bo podobnie jak serię o Kate Daniels, przygody Rose Drayton charakteryzuje wartka akcja, łącząca cechy dobrej powieści sensacyjnej, fantastycznej i romansu oraz znakomity pomysł na tło powieści. No i nie wolno zapominać o bohaterach! 



Ostatnio nastała moda na fantastykę…nie, nie napiszę „feministyczną”, bo komuś się może źle skojarzyć. Na fantastykę spod znaku „pyskatej baby” i z pyskatą babą w roli głównej. Wspomniana już Kate Daniels, Mercedes Thompson z powieści Patricii Briggs, lubiąca wampiry Sookie Stackhouse,  W. Redna Olgi Gromyko czy bardzo asertywna mag niezależna Kiry Izmajłowej, a nawet nasza rodzima Babunia Jagódka – wszystko to kobiety atrakcyjne (no, Babunia Jagódka po zażyciu eliksiru „młoda i piękna”) i niezależne. Samodzielne do bólu, ponoszące odpowiedzialność za własne czyny, asertywne. Potrafią się obronić, nawet jeśli obrona ta wymaga użycia strzelby, kontrolują własne uczucia i popędy, potrafią realnie ocenić rzeczywistość. Jak trzeba walczyć, walczą. Jak trzeba pogonić faceta na cztery wiatry, pogonią, a co, nawet jeżeli będzie prężył złociste ciało. Ale bynajmniej nie boją się związków, choć bywa, że są ciężko doświadczone przez los. Tak jak Rose Drayton, bohaterka „Na krawędzi”.

Bardzo podoba mi się ten trend w fantastyce, gdzie nareszcie kobieta przestała być tłem lub nagrodą herosa. Podoba mi się tym bardziej, że stanowi znakomitą przeciwwagę dla łzawych romansideł „zmierzchowych”. Bella zachwyca się jaki to Edward jest piękny i schnie bez jego obecności. Rose jest dla Declana pełnoprawnym partnerem. On jest lepszy w jednym, ona w drugim. Raz on ratuje ją, raz ona jego. Mamy równość, a nawet równouprawnienieJ

Oczywiście, główna para bohaterów to nie jedyny atut „Na krawędzi”. Mnie ujął jeszcze chłopiec zmieniający się w rysia albo Georgie, młody nekromanta o wrażliwym sercu. I może to nie jest najwyższych lotów proza, ale na pewno świetna, inteligentna i zabawna rozrywka.

Tytuł: "Na krawędzi"
Autor: Ilona Adrews
Wydawnictwo: Fabryka Słów

Aaa, i a propos kobiet w fantastyce. 15 grudnia w Warszawie, w Starym BUWie, o godzinie 20.15 będzie można się spotkać z Mają Lidią Kossakowską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz