Ostatnio pisałam o powieści łotrzykowskiej w klimacie
fantasy, więc dla odmiany – social fiction. Połączona leciutko z kryminałem i szekspirowskim
„Romeo i Julią”. I proszę się nie krzywić na wątek miłosny, bo po pierwsze –
jest on zarysowany delikatnie i nienachalnie, a po drugie – i mężczyźni
przecież lubią poczytać o uczuciach, prawda?
Akcja książki dzieje się w przyszłości, w Los Angeles, które
należy do Republiki Amerykańskiej. Społeczeństwo jest bardzo mocno podzielone
według majątkowego stanu posiadania i poddane wojskowej jurysdykcji. Każde
dziecko, kończąc 10 lat, zostaje poddane Próbie – intelektualnemu i
sprawnościowemu sprawdzianowi, który decyduje o jego przyszłości. Mieszkańcy
Republiki boją się śmiertelnej epidemii i walczą z Koloniami. Ale nie wszyscy –
wśród nich bywają odstępcy. Tacy jak słynny złodziej i groźny bandyta – Day.
Któregoś dnia podczas napadu Daya na szpital ginie młody
wojskowy. Śladem przestępcy rusza siostra żołnierza, najinteligentniejsze
dziecko Republiki – June.
Tyle słowem wstępu, który mógłby napisać każdy
marketingowiec. A co kryje się jeszcze w książce? Historia pościgu, pułapek i
podstępów, chociaż Marie Lu skupia się raczej na toku myślowym June niż na
widowiskowych opisach strzelanin i wyścigów wypasionych pojazdów. Akcja
Rebelianta dzieje się raczej w warunkach kameralnych, wśród kanałów i
śmietników, wśród ruin i slumsów, gdzie skórzane płaszcze i czarne ray bany bohaterów
zastępują wypłowiałe szmaty. W tych kanałach, do których schodzi June, dziewczynka
z dobrego domu, przy całej swojej zabójczej inteligencji przerażająco naiwna,
rodzi się fascynacja między ścigającym i jego ofiarą. Między przedstawicielem
prawa i przestępcą. Przy czym podział na dobro i zło wcale nie jest taki
oczywisty. A może oczywiste od samego początku
jest, że coś w tej historii z zarazą i Koloniami śmierdzi. No bo
przecież tak bywa z social fiction, prawda? Dla June odkrywanie prawdy wiąże
się z poznawaniem własnych emocji, przy czym nie bardzo wiadomo, co jest
przyczyną tego.
„Legenda” eureką nie jest, ale jest dobrą historią. A
właściwie początkiem dobrej historii, bo po „Rebeliancie” są jeszcze „Wybraniec”
i „Patriota”. Wiek bohaterów i niewielki bagaż ich uczuciowych doświadczeń
stawiają tę książkę raczej na półce z powieściami dla młodzieży, ale chwalić Boga
autorka nie poszła w emocjonalne cukierkowe rozedrganie rodem ze „Zmierzchu”,
więc spokojnie polecam tę książkę i dorosłym. Ja przynajmniej nie znalazłam w
niej momentów, w których musiałabym przewracać oczami.
A, i mam nowinkę. „Legendę” wydaje Zielona Sowa, do tej pory
nie kojarzona z fantastyką. Właśnie – do tej pory. Bo w planach są już kolejne
pozycje z tego gatunku...Całe szczęście, bo moja ulubiona do niedawna Fabryka
Słów się spsiła i zepsuła wszystkie plany wydawnicze. Ratuje się tylko wydaniem
w grudniu czwartej (nareszcie!!!!) części „Pana Lodowego Ogrodu” Grzędowicza.
Tytuł: „Legenda. Rebeliant”
Autor: Marie Lu
Wydawnictwo: Zielona Sowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz