niedziela, 11 listopada 2012

Legenda - Marie Lu



Ostatnio pisałam o powieści łotrzykowskiej w klimacie fantasy, więc dla odmiany – social fiction. Połączona leciutko z kryminałem i szekspirowskim „Romeo i Julią”. I proszę się nie krzywić na wątek miłosny, bo po pierwsze – jest on zarysowany delikatnie i nienachalnie, a po drugie – i mężczyźni przecież lubią poczytać o uczuciach, prawda?



Akcja książki dzieje się w przyszłości, w Los Angeles, które należy do Republiki Amerykańskiej. Społeczeństwo jest bardzo mocno podzielone według majątkowego stanu posiadania i poddane wojskowej jurysdykcji. Każde dziecko, kończąc 10 lat, zostaje poddane Próbie – intelektualnemu i sprawnościowemu sprawdzianowi, który decyduje o jego przyszłości. Mieszkańcy Republiki boją się śmiertelnej epidemii i walczą z Koloniami. Ale nie wszyscy – wśród nich bywają odstępcy. Tacy jak słynny złodziej i groźny bandyta – Day.

Któregoś dnia podczas napadu Daya na szpital ginie młody wojskowy. Śladem przestępcy rusza siostra żołnierza, najinteligentniejsze dziecko Republiki – June.

Tyle słowem wstępu, który mógłby napisać każdy marketingowiec. A co kryje się jeszcze w książce? Historia pościgu, pułapek i podstępów, chociaż Marie Lu skupia się raczej na toku myślowym June niż na widowiskowych opisach strzelanin i wyścigów wypasionych pojazdów. Akcja Rebelianta dzieje się raczej w warunkach kameralnych, wśród kanałów i śmietników, wśród ruin i slumsów, gdzie skórzane płaszcze i czarne ray bany bohaterów zastępują wypłowiałe szmaty. W tych kanałach, do których schodzi June, dziewczynka z dobrego domu, przy całej swojej zabójczej inteligencji przerażająco naiwna, rodzi się fascynacja między ścigającym i jego ofiarą. Między przedstawicielem prawa i przestępcą. Przy czym podział na dobro i zło wcale nie jest taki oczywisty. A może oczywiste od samego początku  jest, że coś w tej historii z zarazą i Koloniami śmierdzi. No bo przecież tak bywa z social fiction, prawda? Dla June odkrywanie prawdy wiąże się z poznawaniem własnych emocji, przy czym nie bardzo wiadomo, co jest przyczyną tego.

„Legenda” eureką nie jest, ale jest dobrą historią. A właściwie początkiem dobrej historii, bo po „Rebeliancie” są jeszcze „Wybraniec” i „Patriota”. Wiek bohaterów i niewielki bagaż ich uczuciowych doświadczeń stawiają tę książkę raczej na półce z powieściami dla młodzieży, ale chwalić Boga autorka nie poszła w emocjonalne cukierkowe rozedrganie rodem ze „Zmierzchu”, więc spokojnie polecam tę książkę i dorosłym. Ja przynajmniej nie znalazłam w niej momentów, w których musiałabym przewracać oczami.

A, i mam nowinkę. „Legendę” wydaje Zielona Sowa, do tej pory nie kojarzona z fantastyką. Właśnie – do tej pory. Bo w planach są już kolejne pozycje z tego gatunku...Całe szczęście, bo moja ulubiona do niedawna Fabryka Słów się spsiła i zepsuła wszystkie plany wydawnicze. Ratuje się tylko wydaniem w grudniu czwartej (nareszcie!!!!) części „Pana Lodowego Ogrodu” Grzędowicza.

Tytuł: „Legenda. Rebeliant”
Autor: Marie Lu
Wydawnictwo: Zielona Sowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz