Ostatnio była sama fantastyka, więc dziś czas na ciut inną
tematykę. Tym bardziej, że w paczuszce od kuriera znalazła się książka Tess
Gerritsen. Pani ta jest dobrze znana miłośnikom thrillerów medycznych, bo
znajduje się w absolutnej TOP TEN najlepszych autorów tego gatunku, a z dużym
szacunkiem o jej twórczości wyrażają się zarówno Harlan Coben jak i Stephen
King. A ja im przyznaję rację.
„Milcząca dziewczyna” to nie thriller medyczny, a kryminał,
w którym główne role pełnią znowu detektyw Jane Rizzoli i patolog Maura Isles,
znane czytelnikom z „Doliny umarłych”. Obie panie zajmują się zabójstwem
młodej, atrakcyjnej kobiety, popełnionym w bostońskim Chinatown. Wszystko
wskazuje na to, że kobieta była zawodowym zabójcą, a jej śmierć wiąże się z
tragedią, jaka w przeszłości rozegrała się w tym samym budynku. 19 lat temu
nielegalny imigrant z Chin, kucharz, w napadzie szału zastrzelił wszystkie
osoby znajdujące się w restauracji, w tym swojego najlepszego przyjaciela,
Jamesa Fanga. Wdowa po Jamesie, Iris, mistrzyni walki wushu, nie wierzy w winę
Chińczyka i po latach domaga się sprawiedliwości.
Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym zaraz po pierwszych 10
kartkach nie zajrzała na koniec książki – i na plus Tess Gerittsen należy
zapisać, że lektura zakończenia nic mi nie dała. Ani nie wyjaśniła intrygi, ani
nie dała rozwiązania zagadki, tylko odesłała z powrotem do lektury. Co zrobiłam
z satysfakcją, bo cenię sobie kryminały, w których śledzenie akcji jest
ważniejsze niż rozwiązanie zagadki. A Gerritsen fabułę splata niezwykle
kunsztownie – w jej książkach nie ma słownej waty i zbytecznego zdobienia –
wszystkie opisane detale mają swój cel. Łopatologicznie – jeśli autorka
opisuje, że o ścianę stodoły oparte stały widły, to tych wideł na pewno ktoś
użyje. To niesamowicie precyzyjna proza i równie precyzyjnie działają
bohaterowie „Milczącej dziewczyny”. A właściwie bohaterki, bo przedstawicielek
płci żeńskiej jest w książce zdecydowanie więcej. I to takich przedstawicielek,
o których czyta się znakomicie – błyskotliwych, zdecydowanych, konsekwentnych,
a jednocześnie dalekich od stereotypu „babochłopa”. Iris Fang jest mistrzynią
walki mieczem i z żelazną konsekwencją szkoli adeptów wushu, ale od lat wierna
jest pamięci męża i wspomina zaginioną córkę. Jane Rizzoli jest jedyną kobietą
– detektywem w bostońskim wydziale zabójstw, ale jednocześnie jest szczęśliwą
mężatką i matką małej córeczki. Maura Isles bardzo z kolei przypomina
Temperance Brenan, bohaterkę serialu „Kości” – sprawiedliwość i prawda są dla
niej ważniejsze niż ludzie. Ale jednocześnie niezwykle ceni sobie przyjaźń z
osieroconym nastolatkiem, który kiedyś uratował jej życie...Mimo „męskiej”
tematyki to bardzo kobieca, powiedziałabym nawet feministyczna książka. Przy
czym bardzo proszę panów, żeby nie odwracali się z niechęcią, bo to naprawdę
znakomity kawałek prozy sensacyjnej.
Co mnie jeszcze w tej książce urzekło? Precyzyjne opisy
policyjnej roboty, szukanie śladów i analizowanie materiałów, którym towarzyszą
błyski intuicji i szczęśliwe przypadki. Dodatkowo tłem „Milczącej dziewczyny”
jest kultura Chin i społeczność amerykańskich Azjatów. No i historia tworzenia
chińskich mieczy, fascynująca dla mnie z powodów zupełnie innych.
Ja „Milczącą dziewczynę” pochłonęłam w dwie godziny. Ciekawa
jestem, czy was wciągnie tak samo.
Tytuł: „Milcząca dziewczyna”
Autor: Tess Gerritsen
Wydawnictwo: Albatros
Hej, Frenkielku! Jak za dawnych lat masz fajne pióro, trafne spostrzeżenia i cięty język. Cieszę się, ze trafiłam na Twój blog. Miło zobaczyć Twoją buzię. Nic się nie zmieniłaś :) A książki chętnie przeczytam. Pozdrawiam - dawna współspaczka (też Monika)
OdpowiedzUsuńOooo, jakiś znajomy:-) Cieszę się, że blog się podoba, a co do tego, czy się nie zmieniłam, no cóż..."kadłub przywiędły, ale dusza młoda" jak pisała Chmielewska.
OdpowiedzUsuńŚciskam gorąco.