niedziela, 1 lipca 2012

Tess Gerritsen - Milcząca dziewczyna


Ostatnio była sama fantastyka, więc dziś czas na ciut inną tematykę. Tym bardziej, że w paczuszce od kuriera znalazła się książka Tess Gerritsen. Pani ta jest dobrze znana miłośnikom thrillerów medycznych, bo znajduje się w absolutnej TOP TEN najlepszych autorów tego gatunku, a z dużym szacunkiem o jej twórczości wyrażają się zarówno Harlan Coben jak i Stephen King. A ja im przyznaję rację.

„Milcząca dziewczyna” to nie thriller medyczny, a kryminał, w którym główne role pełnią znowu detektyw Jane Rizzoli i patolog Maura Isles, znane czytelnikom z „Doliny umarłych”. Obie panie zajmują się zabójstwem młodej, atrakcyjnej kobiety, popełnionym w bostońskim Chinatown. Wszystko wskazuje na to, że kobieta była zawodowym zabójcą, a jej śmierć wiąże się z tragedią, jaka w przeszłości rozegrała się w tym samym budynku. 19 lat temu nielegalny imigrant z Chin, kucharz, w napadzie szału zastrzelił wszystkie osoby znajdujące się w restauracji, w tym swojego najlepszego przyjaciela, Jamesa Fanga. Wdowa po Jamesie, Iris, mistrzyni walki wushu, nie wierzy w winę Chińczyka i po latach domaga się sprawiedliwości.

Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym zaraz po pierwszych 10 kartkach nie zajrzała na koniec książki – i na plus Tess Gerittsen należy zapisać, że lektura zakończenia nic mi nie dała. Ani nie wyjaśniła intrygi, ani nie dała rozwiązania zagadki, tylko odesłała z powrotem do lektury. Co zrobiłam z satysfakcją, bo cenię sobie kryminały, w których śledzenie akcji jest ważniejsze niż rozwiązanie zagadki. A Gerritsen fabułę splata niezwykle kunsztownie – w jej książkach nie ma słownej waty i zbytecznego zdobienia – wszystkie opisane detale mają swój cel. Łopatologicznie – jeśli autorka opisuje, że o ścianę stodoły oparte stały widły, to tych wideł na pewno ktoś użyje. To niesamowicie precyzyjna proza i równie precyzyjnie działają bohaterowie „Milczącej dziewczyny”. A właściwie bohaterki, bo przedstawicielek płci żeńskiej jest w książce zdecydowanie więcej. I to takich przedstawicielek, o których czyta się znakomicie – błyskotliwych, zdecydowanych, konsekwentnych, a jednocześnie dalekich od stereotypu „babochłopa”. Iris Fang jest mistrzynią walki mieczem i z żelazną konsekwencją szkoli adeptów wushu, ale od lat wierna jest pamięci męża i wspomina zaginioną córkę. Jane Rizzoli jest jedyną kobietą – detektywem w bostońskim wydziale zabójstw, ale jednocześnie jest szczęśliwą mężatką i matką małej córeczki. Maura Isles bardzo z kolei przypomina Temperance Brenan, bohaterkę serialu „Kości” – sprawiedliwość i prawda są dla niej ważniejsze niż ludzie. Ale jednocześnie niezwykle ceni sobie przyjaźń z osieroconym nastolatkiem, który kiedyś uratował jej życie...Mimo „męskiej” tematyki to bardzo kobieca, powiedziałabym nawet feministyczna książka. Przy czym bardzo proszę panów, żeby nie odwracali się z niechęcią, bo to naprawdę znakomity kawałek prozy sensacyjnej.

Co mnie jeszcze w tej książce urzekło? Precyzyjne opisy policyjnej roboty, szukanie śladów i analizowanie materiałów, którym towarzyszą błyski intuicji i szczęśliwe przypadki. Dodatkowo tłem „Milczącej dziewczyny” jest kultura Chin i społeczność amerykańskich Azjatów. No i historia tworzenia chińskich mieczy, fascynująca dla mnie z powodów zupełnie innych.

Ja „Milczącą dziewczynę” pochłonęłam w dwie godziny. Ciekawa jestem, czy was wciągnie tak samo.

Tytuł: „Milcząca dziewczyna”
Autor: Tess Gerritsen
Wydawnictwo: Albatros

2 komentarze:

  1. Hej, Frenkielku! Jak za dawnych lat masz fajne pióro, trafne spostrzeżenia i cięty język. Cieszę się, ze trafiłam na Twój blog. Miło zobaczyć Twoją buzię. Nic się nie zmieniłaś :) A książki chętnie przeczytam. Pozdrawiam - dawna współspaczka (też Monika)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo, jakiś znajomy:-) Cieszę się, że blog się podoba, a co do tego, czy się nie zmieniłam, no cóż..."kadłub przywiędły, ale dusza młoda" jak pisała Chmielewska.
    Ściskam gorąco.

    OdpowiedzUsuń