Przyznam szczerze, że ostatnio jestem ciut zarobiona i
pisanie na blogu odkładam na ostatnią pozycję rzeczy do zrobienia (no,
przedostatnią. Ostatnie jest sprzątanie). Za to jest do opisania taka ładna
kupeczka książek i chyba żeby ją przeczytać musiałabym się udać na solidne L4.
Na specjalne życzenie mojego kolegi Roberta szukałam czegoś
sensacyjnego, ale akurat, akurat nic takiego pod ręką nie leży. Fantastyka, i
owszem, parę sympatycznych babskich czytadeł, trochę rzeczy o podróżach, kryminały,
szczególnie historyczne - ale sensacja jakoś mnie unika. Stanęło w końcu na „Drive”
Jamesa Sallisa.
Na podstawie tej książki powstał całkiem niezły i nagrodzony
sporą ilością nagród ( m. in. nagrodą za
najlepszą reżyserię w Cannes w ubiegłym roku) film z Ryanem Goslingiem w roli
głównej. Jak to jednak bywa, ekranizację i książkę różni sporo rzeczy, chociaż
akurat tym razem potraktowałabym film jako uzupełnienie. Bowiem podstawa
fabularna jest ta sama. Kierowca, zarabiający jako kaskader w filmie i na boku
jako szofer podczas napadów. Któregoś razu skok kończy się nie tak jak powinien
i Kierowca ląduje w przydrożnym motelu ze wspólniczką, sporą sumą pieniędzy i
depczącymi mu po piętach zabójcami. Bohater proponuje ich pracodawcy prosty
układ – zwrot kasy za święty spokój. Niestety układ nie zostaje
zaakceptowany...niestety dla gangstera, bowiem w starciu z kierowcą nawet
zawodowi mordercy nie mają szans.
Książka Sallisa jest bardzo oszczędna w środkach wyrazu.
Kierowca jest anonimowy i nie chce przestać być anonimowy. Jego życie to bycie
kierowcą, niczym więcej. Chociaż w pewnym momencie staje się obrońca rodziny i
mścicielem. Nie ma w „Drive” krwawych opisów i feerii efektów specjalnych –
jest tylko milkliwy i zamknięty w sobie Kierowca, metodycznie realizujący plan
pozbycia się prześladowców. Wszystkie jego działania cechuje beznamiętność i
całkowity brak emocji – chociaż tych ostatnich, buzujących pod spokojną
powłoką, można się tylko domyślać. Sam bohater nie jest całkiem pozbawiony
uczuć i pragnień – bo cóż innego, jak nie pragnienie wykazania się, dreszczu
emocji sprawiło, że z filmowego kaskadera zmienia się w kierowcę gangsterów?
Bardzo podoba mi się ta książka – lubię utwory o tym, że źli
ludzie przejechali się na swoich sądach. O tym, że ktoś, kto miał być łatwą
ofiarą, staje się kością w gardle prześladowców. Lubię utwory o tym, że ci,
którym się wydaje, że mogą wszystko, dostają za swoje ze strony, z której
najmniej się tego spodziewali. I dlatego „Drive” mi się podoba. Ale ostrożnie z
czytaniem – bo jeśli spodziewacie się czegoś w rodzaju Cobena czy Clancy’ego,
to Sallis jest zdecydowanie inną bajką.
Tytuł: "Drive"
Autor: James Sallis
Wydawnictwo: Albatros
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz