niedziela, 15 kwietnia 2012

Złodziej z szafotu - Bernard Cornwell


Dziś o książce jednego z moich ulubionych autorów, Bernarda Cornwella. To znakomity historyk i równie znakomity pisarz, który genialnie potrafi połączyć wierność historycznym realiom z pasjonującą akcją. Jego powieści czytam zazwyczaj jednym tchem i tak też było tym razem, mimo że „Złodziej z szafotu” rozpoczął się sceną wyjątkowo niesmaczną.

Tym razem Cornwell zajął się systemem prawnym Anglii początku XIX wieku. Głównym środkiem karnym stosowanym wtedy powszechnie była szubienica. Wieszano zarówno za gwałt i morderstwo z wyjątkowym okrucieństwem jak i za kradzież zegarka. W latach 1816 – 1820 na tę karę skazywano ok. 500 osób rocznie, z czego setka ostatecznie znajdowała się na stryczku. Reszta trafiała do kolonii karnych w Australii. Mało kto dbał o przeprowadzanie śledztwa, wielu ze skazanych było więc najzupełniej niewinnych. Cały system służył nie tylko karaniu, ale i prewencji, mając w założeniu zniechęcać do zbrodni. Dodatkowo służył podporządkowaniu niższych stanów arystokracji – osoba, która miała wpływowych znajomych, mogła liczyć na ułaskawienie od śmierci i zesłanie poza granice wyspy.



„Złodziej z szafotu” opisuje właśnie taki przypadek. Pewien malarz ma trafić na szubienicę za gwałt i morderstwo popełnione na osobie pewnej arystokratki. Matka malarza jest jednak szwaczką królowej Charlotty, a jej petycja o ułaskawienie, poparta przez królową, trafia do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Do rozpatrzenia sprawy minister wyznacza kapitana Ridera Sandmana – byłego oficera ze skompromitowanej obecnie rodziny, rozpaczliwie potrzebującego pieniędzy. Przy czym ministrowi nie zależy na odkryciu prawdy – Rider ma jedynie zmusić malarza do przyznania się do winy. Jednak, na nieszczęście dla siebie, Sandman jest zbyt uczciwy, by nie zająć się rozwiązaniem sprawy, która budzi zbyt wiele wątpliwości. Na znalezienie prawdziwego mordercy lub dowiedzenie, że malarz jest niewinny Rider ma tydzień.

„Złodziej z szafotu” to znakomity obraz angielskiego społeczeństwa XIX wieku, z jego przywiązaniem do konwenansów, zamiłowaniem do krykieta i specyficznymi zależnościami ekonomiczno-społecznymi. Gdzie zadłużeni arystokraci ratują swoje fortuny poprzez małżeństwa z przedstawicielkami bogatego kupiectwa, a wszyscy stają się ofiarami przestępczego światka. Cornwell nie pomija w opisie kameralnych „klubów dla dżentelmenów”, będących w rzeczywistości przykrywką dla przestępczych wybryków rozbestwionej arystokracji, złodziejskich melin, podupadających dworów czy wreszcie swoistego systemu ekonomicznego, jakim było więzienie Newgate. To zresztą wstrząsający opis egzekucji przeprowadzanej w Newgate otwiera książkę.

To świetna powieść, zresztą niczego innego się nie spodziewałam. A ku mojej radości Bellona zapowiada wydawanie kolejnych powieści kryminalnych tego autora. Już się cieszę.

Tytuł: „Złodziej z szafotu”
Autor: Bernard Cornwell
Wydawnictwo: Bellona



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz