niedziela, 26 lutego 2012

Smok dookoła nas - Lucius Shepard


Dziś coś mistycznego i magicznego, czyli Lucius Shepard.

Założę się, ze jak wam rzucę hasło „Realizm magiczny”, to odpowiecie mi „Marquez”. Rzeczywiście, ten gatunek literacki, w którym odwzorowanie rzeczywistości porzuca się na rzecz tego co mityczne, fantastyczne i niesamowite najbardziej kojarzy się z literaturą Ameryki Łacińskiej i takimi autorami jak już wspomniany Marquez, Borges czy Fuentes. Ale po realizm magiczny sięgali także autorzy fantastyki. Ci ostatni raczej musieli ograniczać wyobraźnię i epatowanie tym, co niezwykłe, aby stworzyc odpowiednio subtelna mieszankę tego, co realne z tym, co prawdopodobne i tym, co niezwykłe, a wreszcie – niemożliwe.

Jedną z takich osób jest Lucius Shepard – amerykański pisarz, który ma na swoim koncie niemal wszystkie nagrody fantastyczne, wliczając w to Hugo, Nebulę, Locusa czy World Fantasy Award. Autor ten sięgał po wiele gatunków, od klasycznego s-f począwszy po cyberpunka. Ćwierć wieku temu napisał także opowiadanie, które zdobyło szereg nagród i wzbudziło zachwyt czytelników na całym świecie. Było to „Człowiek, który pomalował smoka Griaule’a” – nowela, która stała się podstawą tomu, który wam właśnie przedstawiam.



 „Smok Griaule” to zbiór sześciu opowiadań, dziejących się w różnym czasie i miejscach, połączonych postacią wielkiego smoka, unieruchomionego za pomocą zaklęcia w dolinie Carbonales. Smok, choć nieruchomy i przypominający pagórek, jest wciąż żywy, a jego osobowość, władczy charakter i żądze wywierają olbrzymi wpływ na otoczenie, nie tylko to najbliższe. Griaule dla własnych, niezbadanych celów potrafi wpływać na ludzkie myśli i latami kształtować charaktery i idee, aby osiągnąć swój cel. Którym jest, jak wreszcie się domyślamy, porzucenie zbytecznej, unieruchomionej ziemskiej powłoki i odrodzenie si1) w nowym wcieleniu, a także rozszerzenie swojego wpływu na cały świat.

Sposób pisania Sheparda jest niezwykły – plastyczny, barwny, pełen barw, smaków i zapachów. Opis wnętrza Griaule’a przypomina obrazy Boscha albo Dalego, a całość taki stan, kiedy człowiek przeciera oczy i za bardzo nie wie, co w tym, co widzi jest nie tak. Tytułowy Griaule jest jedynym elementem niezwykłym w zwykłej scenerii górniczych miasteczek, jakich pełno chociażby w Anglii. Stopniowo widzimy coraz więcej – nie jedno miasteczko, ale całą prowincję, kraj, świat wreszcie, przy czym Shepard w sposób niezauważalny przenosi nas z Neverlandu do jednego ze współczesnych krajów Ameryki Łacińskiej. Zestawienie nierealności, baśni z tym, co znamy chociażby z gazet czy wiadomości jest uderzające i przejmujące, a także niepokojące. Przy czym niepokoi najbardziej sugestia autora, że dalej przenosi on wpływ na ludzkie umysły smoka. A przecież smoki nie istnieją, prawda?

Czytanie fantastyki wymaga od nas zawieszenia na kołku zdrowego rozsądku i przyjęcie za dobra monetę tego, co opisuje autor. Czytając fantastykę przestajemy ufać w rzeczy niemożliwe i zaczynamy wierzyć, że to niemożliwe to nie fakt, tylko opinia. A jeżeli ktoś jest w stanie popchnąć nas w stronę tej wiary, to właśnie Shepard.

Tytuł: „Smok Griaule”
Autor: Lucius Shepard
Wydawnictwo: Mag

czwartek, 16 lutego 2012

Wojna Starka - Jack Campbell


Witajcie!
Zima nas nie rozpieszcza, jak nie -12 to zawieje i zamiecie śnieżne. Idealne warunki do siedzenia na kanapie z kubkiem herbatki po góralsku i dobra książką. 

Na dziś wybrałam świeżynkę, nówkę nieśmiganą, czyli przedpremierowo „Wojnę Starka“ Jacka Campbella. 


Przyznaję, że aż się oblizałam, jak zobaczyłam tą przesyłkę. Nie przepadam za fantastyką militarną, ale „Zaginioną flotę“ Campbella uwielbiam i uważam ją za jedną z lepszych książek jakie czytałam. Napisana z werwą, błyskotliwa, z idealnym wyważeniem emocji, wzruszająca (no bo czy może nie wzruszyć książka o dzielnych żołnierzach wracających do domu i walczących z wrogiem), ale nie patetyczna i ckliwa.
Podobnych wrażeń spodziewałam się po „Wojnie Starka“ i przyznaję, że książka moich oczekiwań nie spełniła. Nie, to może złe sformułowanie, bo sugeruje, że mi się nie podobała, a tak nie jest. Mówiąc w skrócie, „Wojna Starka“ jest mniej wyrafinowana, prostsza, momentami aż banalna, przekaz jest prostszy, ale za to silniejszy. Używając metafory – przy „Zaginionej flocie“ Campbell puszczał przekaz kropla po kropli, drążąc skałę albo umysł czytelnika. „Wojna Starka“ to wiaderko, którym czytelnika walnął w czaszkę.
Cała rzecz dzieje się w przyszłości. Stany Zjednoczone są ostatnim supermocarstwem. Władają niepodzielnie całą Ziemią i wszystkimi jej zasobami. Pozostałe państwa kolonizują Księżyc. Eksploatują tamtejsze złoża, uniezależniając się ekonomicznie. Armia USA otrzymuje więc rozkaz odbicia ziemskiego satelity i zwrócenia go prawowitym właścicielom.
Bohaterem książki jest sierżant Ethan Stark, dowódca 12-osobowej drużyny. Stark znany jest ze swojego niewyparzonego języka i posiadania własnego zdania, często odmiennego od zdania przełożonych. Znany jest także z całkowitej lojalności wobec zależnych od niego żołnierzy. W pewnym momencie Stark zostaje postawiony pod ścianą – albo wypełni rozkazy i pozwoli zginąć towarzyszom broni, albo przejmie dowodzenie.
Początkowo sztampowość fabuły mnie wytrąciła z równowagi i zdumiała. Oficerowie z „Wojny Starka“ są ucieleśnieniem „trepa“ – formalisty i karierowicza, wykonującego rozkazy bezmyślnie i za wszelką cenę. Ich głupota i niekompetencja są przejaskrawione aż do bólu. Na drugim biegunie stoją podoficerowie – nie dość że inteligentni, to jeszcze lojalni wobec siebie i szanujący etos walki. Oczywiście nie brakowało także zestawienia „żołnierze przelewający krew za cywili“ – „cywile nienawidzący żołnierzy“. Jednak powoli, w miarę przewracanych kartek dosłowność przestaje razić. Owszem, Campbell przerysował stosunki panujące w książkowym wojsku i przekroczył granice absurdu, ale dzięki temu wyraźniej widać myśl przewodnią. Wojny są bez sensu. Nie ma szczytnych ideałów, są pieniądze i ludzki egoizm. Czasem jednak warto się im sprzeciwić. Żądzy pieniądza i władzy przeciwstawić uczciwość, odpowiedzialność i lojalność (ten sam wątek przewija się zresztą w „Zaginionej flocie“). Czy w dzisiejszych czasach nie jest to mądre przesłanie?
Cykl o Ethanie Starku składa się z trzech części, bardzo jestem ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów.
A jeśli nie mieliście nigdy do czynienia z Campbellem, to parę słów o autorze: Prawdziwe nazwisko John Hemry. Uczęszczał do US Naval Academy, był oficerem US Navy (obecnie jest na emeryturze), a jego ojciec służył w siłach zbrojnych USA – nic więc dziwnego, że specjalizuje się w tematyce wojskowej. Stworzył dwie książkowe serie: „Wojna Starka” i Paul Sinclair. Pod pseudonimem Jack Campbell opublikował cztery tomy serii „Zaginiona Flota”, które szybko zyskały sobie tytuł bestsellerów i zostały przetłumaczone na kilkanaście języków. Obecnie mieszka w Maryland wraz z żoną i trójką dzieci.

Tytuł: „Wojna Starka”
Autor: Jack Campbell
Wydawnictwo: Fabryka Słów

wtorek, 7 lutego 2012

Majowie i teoria gier - Brian D'Amato


Witajcie
Ponieważ mrozy ostatnio w Krakowie syberyjskie, nie pozostało mi nic innego jak tylko sięgnąć po rozgrzewającą lekturę. „Królestwo Słońca” samo wsunęło mi się w łapki. 



Autor tej książki, Brian D’Amato jest artystą zajmującym się bardzo różnymi dziedzinami sztuki. Artysta rzeźbiarz, który prezentował swoje prace w rozmaitych, amerykańskich i nie tylko, galeriach i muzeach. W roku 1992 współpracował przy pierwszym pokazie nowego wówczas medium – rzeczywistości wirtualnej – w nowojorskiej Jack Tilton Gallery. Wykładowca uniwersytecki ze sztuki i historii sztuki. Publicysta piszący dla takich czasopism  jak: Harpers Bazaar, Vogue, Flash Art i Artforum. W 1992 jego książka, thriller poświęcony chirurgii kosmetycznej – „Beauty” stała się bestsellerem i została przetłumaczona na wiele języków, a jeden z najlepszych autorów thrillerów, Dean Koontz uznał tę książkę za najlepszy debiut jaki czytał w ciągu ostatnich 10 lat. Samo „Królestwo Słońca”, wydane w 2007 roku, tez się na liście bestsellerów znalazł, chociaż bynajmniej nie jest to thriller medyczny. Książka jest pierwszą częścią trzytomowego cyklu. Część druga ma się ukazać w maju 2012 roku.

„Królestwo Słońca” to kolejny twór popkultury wykorzystujący magiczną i fascynującą datę 21 grudnia 2012. Ten dzień jest ostatnim w kalendarzu Majów i powszechnie interpretowany jest jako dzień końca świata (świetny wizualnie film na ten temat w reżyserii Rolanda Emmericha oglądaliśmy na ekranach kin w 2009 roku). D'Amato datę wykorzystał zdecydowanie bardziej twórczo, traktując ją jako pretekst do opowieści o kulturze Majów.

Bohaterem książki jest Jed DeLanda, genialny matematyk o zdolnościach sawanta, za to cierpiący na zespół stresu pourazowego. Introwertyczny, zamknięty w sobie, przesadnie lękliwy potomek Majów, który po swoich przodkach odziedziczył umiejętność Gry. Gra, wykorzystując podświadome zdolności kojarzenia faktów pozwala przewidywać nadchodzące wydarzenia. Jed znajduje się w zespole dysponującym egzemplarzem zapisu pewnej rozgrywki z roku ok. 600. W Grze tej przewidziano ostateczny kataklizm, a zadaniem Jeda jest dowiedzieć się, co spowoduje zagładę ludzkości i jej zapobiec. W tym celu świadomość Jeda zostaje przesłana do roku 664.

Książka D'Amato znakomicie łączy rozmaite wątki z różnych dziedzin – współczesny lęk przed atakami terrorystycznymi i fascynację zaginioną cywilizacją. D'Amato przybliża nam kulturę Majów, architekturę, wierzenia, język i dziedziny, w których cywilizacja ta osiągnęła najwięcej – matematyk i astronomię. Szczęśliwi jak prosiątka w deszcz powinni być miłośnicy szarad i krzyżówek, bowiem D'Amato sięga także po teorię gier i to chyba największy plus tej książki.

Powieść jest znakomita i zdecydowanie warta przeczytania. 

Tytuł: Królestwo Słońca
Autor: Brian D'Amato
Wydawnictwo Fabryka Słów

I nie wiem jak wy, ale ja mam już dość zimy. Ale jeszcze tylko 40 dni i czeka mnie podróż do mojej kochanej Barcelony. Pewnie ciut więcej w kolejnym poście. Tak samo jak o moim najnowszym wyzwaniu - w kwietniu startuję w maratonie. A kto powiedział, że ten, kto lubi książki, ma nie lubić ćwiczeń fizycznych???